wtorek, 19 maja 2015

Zabieg gastroskopii z bronchoskopią.


Ostatnio byłem znowu w szpitalu. Ale tu zaskoczenie -  nie nie byłem chory! Lekarze sprawdzali, czy mam tę przetokę, czy nie mam. Dostałem skierowanie na gastroskopię z bronchoskopią. Nic mi to nie mówiło, jednak mama wytłumaczyła mi, że lekarz wprowadzi endoskop z kamerką do mojego brzuszka, a potem do oskrzeli, żeby pooglądać co mam w środku. Już się ucieszyłem, że będę mógł też pooglądać, a tu klops. Dzieci usypiają do takiego zabiegu.! I w sumie racja, jakie normalne dziecko dałoby sobie to zrobić na żywca?

Więc czekaliśmy ta telefon ze szpitala z informacją, kiedy ustalili termin. Sprawa niby nie taka prosta, bo do takiego badania potrzebny jest gastroenterolog, laryngolog, anestezjolog i blok operacyjny. 
W końcu zadzwonił telefon o godzinie 9.00 rano  i szok! Sympatyczny głos Pani lekarki oznajmił, że zwolnił się blok operacyjny i następnego dnia mam badanie, a na oddziale mam się stawić dziś - najlepiej między 11.00 a 12.00.
Więc spojrzeliśmy po sobie. Ja na mamę, mama na mnie. Ja w piżamie, mama w piżamie. Ja piękny, mama rozczochrana. Więc mama mnie hyc przed telewizor! Mama nie pozwoliła mi o tym wspominać, bo to ponoć niepedagogiczne, czy coś tam. Ale co tam - nikt nie jest idealny, a na pewno nie my.  No i mama biega z ubraniami, kosmetykami i torbami. I pod prysznic i ze szczotką w głowie. I mnie naciera i przebiera. Zamawia taxę, ubiera mi spodnie, ubiera mi kurtkę, aż tu nagle podejrzliwie pociąga nosem. Patrzy na mnie, ja do niej się uśmiecham i udaję, że nie wiem o co chodzi. Ale mama zagląda w strategiczne miejsce i znowu przebiera, naciera, ubiera kurtkę, ubiera spodnie. Uff udało się, pojechaliśmy!
Na oddziale mnie zbadali, zrobili badania i pozostało czekanie. 
Następnego dnia musiałem być na czczo. co wiązało się z tym, że nie mogłem nic jeść. Więc nie jadłem, aż wzięli mnie na zabieg. Gdy wjeżdżałem na blok operacyjny, żegnałem mamę szerokim uśmiechem. Podczas zabiegu, lekarze nie znaleźli żadnych wad, żadnych przetok, ani stanów patologicznych. Jupi! Trafiłem na sale wybudzeń, a następnie wróciłem do mamy i taty. Cały uśmiechnięty. Oddali mnie takiego jak zabrali! Trochę pogadałem, pośmiałem się i poszedłem dalej spać.
Następnego dnia byłem już w domku! 
by Witek - Rozbitek

P.S. Pewnie zauważyliście, że już siedzę. Jeszcze sam nie siadam z płaskiego, ale w leżaczku, czy w wózku już potrafię. Moje siedzenie jeszcze, nie jest bardzo sztywne. Muszę się mocno skupić, żeby nie stracić równowagi, ale z każdym kolejnym dniem, lepiej mi idzie. Od długiego czasu daję też cześć oraz biję brawo i uczę się innych rzeczy:) 7 czerwca kończę rok.

By Witek - Rozbitek

Chcielibyśmy serdecznie podziękować wszystkim, którzy byli z nami, wspierali nas  i trzymali kciuki na fejsbooku Witka. Dziękujemy!

Rodzina Rozbitków:)



3 komentarze: