niedziela, 28 grudnia 2014

Wszędzie dobrze, byleby z mamą, czyli... szpitalne zapalenia płuc!


Zamiast do Bartoszyc na dwutygodniową rehabilitację zabrałem mamę do szpitala. Dostałem zapalenia płuc, znowu! Te zapalenia płuc dostałem w pakiecie z zespołem Downa! Tyle tych rzeczy w pakiecie się dostaje, że powinni zmienić nazwę. Zamiast zespół Downa - Pakiet Downa! No nie każde dzieci z Downem chorują tak, ale niestety nam Rozbitkom zdarza się to częściej.

Trafiłem więc do Szpitala Dziecięcego przy ulicy Polanki w Gdańsku 26 listopada. Na oddziale było naprawdę spoko! Miałem bardzo wygodne łóżko, ale mało tego - mama też miała super miejscówkę do spania. Łóżko polowe! Luksusy jak w prestiżowym hotelu w porównaniu do fotelu, w którym mama spała po cesarskim cięciu na oddziale chirurgii. 

Szpitalny pokój dzieliłem z 4 - miesięczną Victorią. Przez cały dzień trzymaliśmy na zmianę warty. Najpierw Victoria spała, a ja stałem na czatach, a potem na odwrót. Jak już zasnąłem to po krótkim czasie Victoria krzyczała :"Witek wstawaj i stawaj na czatach, po czym zasypiała, a ja pilnowałem. Jednak mama była trochę niepocieszona, ponieważ brałem długie wachty, a krótko spałem. Taki ze mnie dżentelmen!



W szpitalu trochę straciłem apetyt. Mleko wcinałem, ale obiadków zjadałem mniej. Mama w domnu mi gotuje i nie jestem przyzwyczajony do słoiczkowego żarła. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale nie lubię fastfooodów!
W końcu nastał piątek 5 grudnia i mogłem sobie już iść ze szpitala. W domu kontynuowałem inhalacje. Bardzo się wszyscy cieszyli, że już nie charczę, nie kaszlę i nie rzężę.  
Jednak zbliżały się Mikołajki, a w tym roku to JA pomagałem Mikołajowi rozwozić prezenty!  Rodzice nie byli zadowoleni z tego powodu. Bali się, że się rozchoruję. Ale rola małego elfa jest bardzo ważna!  Kto by Wam podrzucił prezenty! Niestety po nocnej wyprawie znowu infekcja powróciła. I tak 15 grudnia powróciłem do szpitala z zejściowym zapaleniem płuc i obturacyjnym zapaleniem oskrzeli. Już nie było Victorii, ale była mała Asia, z którą ku uciesze mamy już nie trzymałem wart. Na szczęście obyło się bez antybiotyku i już 19 grudnia wróciłem do domu.
Zbliżały się święta...

by Witek - Rozbitek




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz