czwartek, 14 sierpnia 2014

O spaniu, jedzeniu i robieniu kupy...

Mamie ostatnio zabrakło weny do pisania postów. Twierdzi, że to dlatego, że ja głównie śpię, jem i robię kupy. Ona uważa, że nigdy nie będzie pisała o spaniu, jedzeniu, a tym bardziej o kupach. A czy wyobrażacie sobie blog o niemowlaku bez posta o kupie? Bo ja nie!


Jak się urodziłem miałem w brzuszku coś zepsute, więc rodzice oddali mnie na gwarancję. Nie dostali nowego modelu ponieważ drugiego takiego Witka nie mieli na magazynie. Na szczęście można było naprawić usterkę, więc zapakowali mnie do przeźroczystego pudełka i wysłali kurierem neonatologicznym do serwisu. A tam pewien Pan doktor naprawił to i owo. Rodzice bardzo się martwili i nie mogli się doczekać, kiedy odeślą mnie już do domu (bo doktor powiedział, że nie odeślą mnie do domu zanim nie sprawdzą czy wszystko działa jak należy). (1)




Po kilku dniach nadeszła pora testów. Zanim zatankowali mnie mlekiem, wlali we mnie sondą glukozę. Okazało się, że coś mi w brzuszku zaczyna burczeć i się ruszać! Aż pewnego cudownego dnia, wlali mamine mleko. Zaczęło się wielkie oczekiwanie na KUPĘ. Wszyscy niecierpliwie czekali. Helena powiedziała, że moja Kupa będzie jej najlepszym prezentem na urodziny. Niestety spóźniłem się 2 dni, ale udało się!!! Hura! Owacje na stojąco! Wszyscy się cieszyli! Babcia Jola nawet powiedziała, że nigdy w życiu z żadnej kupy tak się nie cieszyła. Ja to potrafię uszczęśliwiać! Znaczy naprawa się udała!

Kiedy wypisali mnie z Oiomu, mama zamieszkała ze mną na oddziale. Muszę Wam się przyznać, że moi rodzice są dziwni. Oni bardzo lubią spać w fotelu. Codziennie sprzeczali, kto zostanie ze mną na noc. Te fotele muszą być wyjątkowo wygodne! 
Pewnego dnia zbliżała się pora karmienia i z utęsknieniem czekałem na zatankowanie. Ale co to? Co mama trzyma w ręce? Wygląda to niebezpiecznie. Ojej, ona wkłada mi to do buzi. To butelka z mlekiem! I co? I nic! Więc mama palcem podnosi moją brodę do góry i leci mleko. Umm jakie dobre! Ale co mam z nim teraz zrobić? Zakrztusiłem się. Ale mama i tata byli nieugięci i ponownie próbowali.Na szczęście, żeby się nie zakrztusić mam wbudowany system odprowadzania nadmiaru mleka w kąciku ust. Sprytne co? Mama zawiedziona, ale co ona ode mnie chciała? Musiałem się nauczyć ssać, połykać, a jeszcze przy tym nie zapomnieć oddychać.Strasznie dużo na raz.Wiecie jakie to trudne! Ale udało się, z dnia na dzień byłem coraz lepszy:




By Witek-Rozbitek



(1) Wypowiedź ta napisana jest z przymrużeniem oka. Nie oznacza jednak to, że naśmiewamy się z operacji czy problemów chirurgicznych dzieci. A wręcz przeciwnie! Wówczas były to dla nas najtrudniejsze chwile w życiu. Odsyłam do zakładki Jak to się zaczęło. Jednak zespół Downa nauczył nas patrzeć z dystansem na wiele rzeczy, bo wiemy, że ten dystans przyda nam się w przyszłości. 








7 komentarzy:

  1. Mamo Witka:-), pisz tak dalej:-) A Ty Witku dostarczaj cudnej weny:-) Buziaki:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że nie jedna z nas, która posiada dziecko (czy z Zespołem Downa, czy MPDz, z autyzmem, z silną anemią i niedokrwistością, i tak wymieniać można by było bez końca … etc.) to posiada SZCZĘŚCIE, którego nie da się opisać słowami. I jesteśmy w naszych dzieciach zakochane, zwariowałyśmy na Ich punkcie. Naprawdę - tyle doskonałości i cudowności. Zachwyt i zadziwienie. Obietnica nowego świata, nowego marzenia. Skarb cenniejszy niż wszystko inne pod słońcem. Jako mama 2-letniego Jasia (także dziecka z różnymi problemami , ale czy to ważne?!!) każdego dnia na nowo odkrywam prawdziwą miłość. Uwielbiam Jego uśmiech-na początku serdeczne, zaraźliwe gulgotanie, potem i śmiech z radości i śmiech przez łzy. Ale oto czysta radość. Zmieniły się moje priorytety, zmieniło się wszystko. Ale największa zmiana polega na tym, że zaczyna się kochać kogoś tak, jak nie kochało się nigdy dotąd. Cała reszta jest bez znaczenia. Świadomość, że ta mała czy ciut większa istotka ufa Ci bezgranicznie, napawa nie tylko nieprawdopodobną radością, lecz też nieprawdopodobnym strachem. Życie mniej proste, ale bogatsze niż można by się kiedykolwiek spodziewać. Jego paluszek jest maleńki, ale jakże mocno jestem wokół niego owinięta :) Bez względu na to , jak ciężki miało się dzień, roześmiana buzia synka gwarantuje ukojenie. Poczucie, że jesteś dla kogoś całym światem, sprawia, że czuję się spełniona i jako mama i żona, sprzątaczka, praczka, itp.  Jestem bardzo szczęśliwa...Bo moje dziecko (tak pewnie jak i Wasze) jest niepowtarzalne. Jak odrobiny gwiezdnego pyłu,. Jak cud. Ta nieprawdopodobnie silna więź czasem mnie zaskakuje. Mam więc wrażenie, że między mną a moim synem ktoś przeciągnął niewidzialną linię. Marzyłam o nim, ale tak naprawdę nie miałam pojęcia jak wygląda szczęście-maleńki Jasio ze swoim całkiem mocnym charakterkiem- uparciuszek, wchodzący w okres buntu 2-latka ale jest mój! Zatem każdego dnia nie mogę sobie wyobrazić, iż można kochać Go bardziej niż już to czynię, bo uczucie wręcz mnie rozsadza-zdaję się, że kocham już tak mocno, jak tylko człowiek potrafi. Ale okazuję się, że potrafię kochać jeszcze mocniej. Oh.....Spacerując , bawiąc się na placu zabaw z nim-obserwuję ulice miasta-pełne pośpiechu i niepokoju. I mam wrażenie, że my tu jesteśmy poza czasem. Patrzę na mojego Jasia i myślę sobie, że obok mnie znajduje się CUD! Oto pępek mojego wszechświata.... JAŚ  dzięki któremu poznałam prawdziwą, bezinteresowną miłość oraz szczęście!!Pamiętajcie dziewczyny , że bycie mamą/człowiekiem zobowiązuje. Tego nie można zmarnować. Zawsze trzeba być gotowym do drogi…. Śmiało otwierając nowe rozdziały życia. Zarażając swoją pracowitością, pasją, umiłowaniem prawdy i uczciwością, misją społecznego zaangażowania i niebywałą wrażliwością na sprawy drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pozdrawiam, Ania

      Usuń
    2. Gratuluję synka i wielkiej miłości do niego. Bo miłość nie patrzy na deficyty, tak samo jak nie liczy chromosomów. Pozdrawiamy!!! Miłość jest silniejsza niż wszystko.

      Usuń
  3. haha tez nie sądziłam, że mój dzień i tematy do rozmów zdominują kupy:) a jak słyszę od innych Mam, że "pachną" pytam "a jakie perfumy je Twoje dziecko, bo Tymona kupa ma zapach....kupy?!" ;D mocno pozdrawiam Roksana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, ja może nie uważam, że pachną, ale nie śmierdzą. Te pierwsze, po mleku:D Jeju znowu piszę o kupie, a myślałam, że przy drugim dziecku już nie będę. Pozdrawiamy!

      Usuń